Piotrkowice na wycieczce w Jarosławcu.
Od 27 maja do 1 czerwca 2019 r. uczniowie naszej szkoły i kilku innych szkół z naszej gminy byli na sześciodniowej wycieczce w Jarosławcu nad morzem. Dzień wyjazdu był trochę ciężki bo trzeba było wstać już około trzeciej nad ranem i zapałką podpierać opadające powieki. Ale już na miejscu zbiórki zrobiło się przyjemnie i wszyscy podekscytowani spoglądali czy autobus jedzie. Gdy nadjechał zapakowaliśmy bagaże i trochę z zazdrością patrzyliśmy na drugi „wypasiony” autokar, którym pojechała część naszych kolegów. Ale nasz, żółty” mógł być zapowiedzią pięknej pogody , piaszczystych plaż i wspaniałego wypoczynku. Usiedliśmy na miejscach, pomachali rodzicom i w drogę. Podróż ciągnęła się długo i nie obyło się bez przygód, gdyż złapaliśmy „gumę”. Wezwane służby uporały się z awarią i ruszyliśmy dalej. Po wielu godzinach jazdy dotarliśmy wreszcie do Gdańska. Podczas spaceru po mieście mogliśmy podziwiać jego wspaniałą architekturę m.in. okazały gmach Bazyliki Mariackiej Wniebowzięcia NMP, Dwór Artusa, Gdański Żuraw, Bramę Stągiewną, urokliwe kamieniczki i oczywiście fontannę Neptuna – symbol Gdańska. Po zakupie pamiątek ruszyliśmy w dalszą drogę. W Jarosławcu czekała na nas obiadokolacja, którą zjedliśmy z apetytem, a następnie zostały nam przydzielone pokoje. Mimo zmęczenia jeszcze długo rozmawialiśmy z kolegami. Drugiego dnia pojechaliśmy na wycieczkę do Ustki, która jest zabytkowym miastem i najstarszą osadą rybacką. Podziwialiśmy tam zabytkową zabudowę i port. Było trochę chłodno i mżył deszcz, lecz super atmosfera i czas zawierania znajomości z kolegami z innych szkół. Trzeci dzień był nie lada wyzwaniem dla tych, co nie lubią się męczyć. W tym dniu byliśmy na wycieczce w Łebie. Największą atrakcją tej miejscowości są ruchome wydmy położone na terenie Słowińskiego Parku Narodowego. Gdzie się spojrzy wszędzie biało i godziny zapadania się po kostki w piachu, który mieliśmy w butach i skarpetkach. Niektórzy szli więc boso, a nawet pogubili buty. Długi ponad 10 kilometrowy marsz przyprawił niektórych o ból nóg, który został „wyleczony’ na wieczornej dyskotece. Oprócz wycieczek chodziliśmy oczywiście nad morze. Na szczęście pogoda poprawiła się, więc można było zamoczyć nogi w wodzie. Ponadto spacerowaliśmy po plaży, zbierali muszle i zasypywali kolegów w piasku. W ośrodku mieliśmy kryty basen, z którego często korzystaliśmy. Zajęcia na pływalni wszystkim „zielonym stworzeniom” sprawiały wiele radości. Ci, którzy byli pierwszy raz na zielonej szkole musieli przejść ciężki chrzest. Próbę przejścia na kolanach po patykach i kamieniach, bieg i strzelanie do celu wszyscy przeszli pomyślnie. Otuchy dodawała pani Dyrektor, która także przystąpiła do chrztu. Pózniej kandydatom polano głowy wodą morską i otrzymali nowe imiona. Czas niestety zbyt szybko płynął i w piątek wieczorem wszyscy udaliśmy się na plażę, żeby pożegnać morze. Było super, czerwona kula słońca powoli zbliżała się do tafli wody, szumiały fale, a morski wiatr zachęcał, żebyśmy tu jeszcze wrócili. Filmowaliśmy te widoki i wysyłali najbliższym, żeby tez mogli poczuć ten klimat. W sobotę o godzinie 8 ruszyliśmy w drogę powrotną. Po drodze zwiedziliśmy zamek w Malborku, największą budowlę ceglaną w Europie wzniesioną przez rycerzy z krzyżami na płaszczach. To niesamowite wrażenie, jak patrzy na człowieka tyle wieków i podziwia jakim kunsztem wykazali się ludzie średniowiecza. Na zamku zwiedziliśmy m.in. zbrojownię i wystawę bursztynów. A później długa, długa droga do domu. Wreszcie około godziny 1.30 byliśmy na parkingu. Zmęczenie, zmęczenie… ale magia morza pozostanie.

Zdjęcia do obejrzenia w zakładce Zielona szkoła